Leciały przez obłoki
trzy smoki w świat szeroki.
Wiatr wieje, noc zapada,
do smoka smok powiada:
"Są cuda na tym świecie,
o których ni nie wiecie!
Znam taki zamek w górach,
co szczytem tonie w chmurach
i srebrny jest i złoty."
A smoki na to:
"Co ty!"
"Wokoło szumią drzewa,
sto ptaków na nich śpiewa.
Wśród saren i jeleni
Na brzegach stu strumieni
sto dziewcząt wije wianki
z rumianku, z macierzanki
i głosów z zamku słucha,
a w zamku puchacz pucha
i leży u stu wieży
uśpionych stu rycerzy."
"Co mówisz?! Nie do wiary!
To chyba jakieś czary!"
Mrugnął okiem
Smok do smoka
i rozpłynął się
w obłokach.
Drugi ogniem
zionął z paszczy
i wśród leśnych
zniknął chaszczy.
Potem trzeci
kozła fiknął
i w wieczornym
niebie zniknął.
Słonko zaszło,
deszczyk pada
Czarownica chodzi blada.
W czarne kwiaty
ma spódnicę,
zbiera zioła pod księżycem.
Czasem nagle
zachichocze,
coś w jej oczach
zamigocze,
potem się przemieni
w kota
i w zamkowych
zniknie wrotach.
A na zamku
wicher hula,
ani dworzan,
ani króla.
Ni królowej,
ni rycerzy.
Szary kurz
na wszystkim leży.
Gdzie są dworki,
ochmistrzynie?
Wszystko tonie
w pajęczynie.
Czary - mary,
Śpią zegary,
patrzy z kąta
diabeł stary
w żółtych butach
nie do pary,
ma niebieskie
okulary.
Po krużgankach
Błądzą strzygi,
przemawiają się
na migi,
tańczy licho
wokół tronu -
dziewięć rogów,
sześć ogonów.
Siedzą wiedźmy
przy ognisku,
każda fajkę
trzyma w pysku,
razem z nimi
wielkoludy:
dwa brodate,
jeden rudy.
Jeden z drugim
cicho gwarzą,
Czarny napój
w kotle ważą.
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie,
pajęczynę pająk przędzie,
szumią skrzydła nietoperzy -
tylko hen, na szczycie wieży,
w jednym oknie światło mruga.
Czy to sprawka złego ducha?
Kto chce wiedzieć,
niech posłucha.
Przed kilku laty -
Powiem w dwóch słowach -
Żyli w tym zamku
król i królowa.
Jedli na srebrze,
spali wśród złota,
jedna ich tylko
piekła zgryzota:
że młody książę -
dziw to nad dziwy! -
choć taki mądry
i urodziwy,
choć go królewna
kocha zaklęta,
nie chce, jak inni
dzielni książęta,
rankiem polować,
nocą balować,
od złego smoka
panny ratować,
hasać po lasach
w gronie rycerzy -
wciąż tylko siedzi
na szczycie wieży,
różnych rupieci
ma tam na kopy
i z nich układa
kalejdoskopy!
Najpierw włoży pomiędzy lusterka
cztery szkiełka i skrawek papierka
i ostrożnie podniesie ku oczom -
a tam ptaki przedziwne trzepoczą.
Z morskiej piany uwite ich gniazda,
a z nich każde migocze jak gwiazda.
Potem doda dwa strzępy koronek,
ptasie piórko, źdźbło trawy
zielone -
a tam rajskich motyli tysiące,
a na drzewach czerwone zające,
ten skrzydlaty, a tamten rogaty,
i miast wąsów wyrosły im kwiaty.
Potem doda kawałek drewienka,
Rybią łuskę, trzy maku ziarenka
I potrząśnie, i spojrzy raz jeszcze -
a tam kamień rozkwita pod
deszczem
i świetlików wirują zamiecie,
jakich nikt nie oglądał na świecie!...
Płynie powoli
roczek za rokiem -
nie chce królewicz
otworzyć okien.
Mijają zimy,
wiosny i lata -
nie chce królewicz
oglądać świata.
Siedzi przy szkiełkach,
Nie je, nie pije,
Nikt o nim nie wie,
czy jeszcze żyje.
Pomarli z żalu
król i królowa,
a potem - z nudów -
dworzan połowa.
Świecą pustkami
złocone wieże,
w śnie pogrążeni
chrapią rycerze
i starym zamku
od tamtej pory
gnieżdżą się strzygi
,
zjawy i zmory.
Siedzi baba na cmentarzu,
trzyma nogi w kałamarzu.
Przyszedł duch,
babę w brzuch,
baba fik!
a duch znikł.
Poszła baba wprost do domu,
nie mówiła nic nikomu,
posiedziała na przypiecku
powiedziała po turecku:
"Eus, deus kosmateus,
waks!"
Miała baba koguta -
wsadziła go do buta.
Miała baba indora -
wsadziła go do wora.
Posprzątała na podwórku,
siadła wierzchem na psie Burku
,
wzięła z sobą pół racucha,
w świat ruszyła szukać ducha.
Już listek oblatuje,
a baba wciąż wędruje.
Już śnieżek padu - padu,
a ducha ani śladu.
Już słychać chóry żabie,
już coraz smutniej babie,
aż wreszcie w środku lata
ujrzała koniec świata.
Stanęła na murawie,
rozgląda się ciekawie.
I widzi zamek w górach,
co szczytem tonie w chmurach.
Wokoło szumią drzewa,
sto ptaków na nich śpiewa,
wśród saren i jeleni
na brzegach stu strumieni
sto dziewcząt wije wianki
z rumianku, z macierzanki
i głosów z zamku słucha,
a w zamku puchacz pucha
i leży u stóp wieży
uśpionych stu rycerzy.
Otworzyła baba wrota,
przepędziła baba kota,
przesadziła most zwodzony,
uderzyła wszystkie dzwony.
Patrzy baba do komina,
a w kominie pajęczyna,
a w spiżarni same puchy,
a po kątach siedzą duchy!
Ene, bene, rabe, żabe!
Złość ogromna wzięła babę.
"Kwinter, pinter! - myśli sobie. -
Zaraz tu porządek zrobię!"
Wzięła baba koguta,
wypuściła go z buta.
"O mój miły kogucie,
dość siedziałeś w tym bucie!"
Wzięła baba indora,
wypuściła go z wora.
"O mój miły indorze,
dość siedziałeś w tym worze!"
Tere fere kuku!
Strzeliła baba z łuku.
Zestrzeliła kurka z wieży,
narobiła huku.
Rety, co się dzieje!
Baba diabła leje!
Rozdzwoniły się zegary,
diabeł zgubił okulary,
jak niepyszny wieje!
Za nim biedne strzygi
pędzą na wyścigi,
czarownica gna na miotle,
lecą wiedźmy w wielkim kotle,
kręcą się jak frygi.
Skaczą jak kangury
przez doły i góry
wystraszone wielkoludy:
dwa brodate, jeden rudy,
goni je pies bury!
Gwałtu, co się dzieje!
Kogut głośno pieje!
Leci zmora, ledwie zipie,
indor ją po nogach szczypie,
a baba się śmieje!
Wzięła baba koguta,
wsadziła go do buta.
Wzięła baba indora,
Wsadziła go do wora.
Potem Burka osiodłała,
po turecku powiedziała:
"Eus, deus, kosmateus,
waks!"
Jak już była na zakręcie,
obróciła się na pięcie
i gwizdnęła z całej siły,
aż się wieże pochyliły,
spadły z haków drzwi dębowe,
a królewicz podniósł głowę.
Leciały przez obłoki
trzy smoki w świat szeroki.
Wiatr wiej, noc zapada,
do smoka smok powiada:
"Są cuda na tym świecie,
o których nic nie wiecie!
Znam taki zamek w górach,
co szczytem tonie w chmurach
i srebrny jest, i złoty."
A smoki na to:
"Co ty!"
"Wokoło szumią drzewa,
sto ptaków na nich śpiewa.
Wśród saren i jeleni
na brzegach stu strumieni
sto dziewcząt wije wianki z rumianku, z macierzanki
i tańczy u stóp wieży,
a z nimi stu rycerzy.
Sto pierwsza najładniejsza,
girlandy z maków plecie
i śpiewa - a królewicz
przygrywa jaj na flecie.
A kiedy słońce zgaśnie
i zaśnie sto rycerzy,
królewicz znów na wieży.
I szkiełkach widzi baśnie,
i znowu, jak noc długa,
w okienku światło mruga."
"Co mówisz?! Nie do wiary!
To chyba jakieś czary!"
Smok do smoka
łypnął okiem
i zniknęły
za obłokiem.