Kołysane Zefirem, cień rzucając miły,
w piękne letnie południe Liście z nim gwarzyły.
"Przyznasz, że jeśli ustroń ta z uroku słynie,
nam to zawdzięcza jedynie.
Bo jakżeby bez liści drzewa wyglądały?
W nas ich wartość i wdzięk cały.
Gdzież by bez nas wędrowiec mógł znaleźć ochłodę?
Gdzież by pasterze i pasterki młode
poweselić się mogli?... Gdzie śpiewak natchniony -
Słowik - wywodzić mógł swe cudowne tony?...
Wreszcie ty sam, Zefirku, czy nie zdradzasz chętki
stale przybywać tu na pogawędki?"
"I o nas warto by też wspomnieć, samochwały!"
- spod ziemi się jakoweś głosy odezwały.
"A tam kto się ośmiela przemawiać tak hardo?"
- zaszeleściły drzew Liście z pogardą.
"To my, tu pracujące w mroku niestrudzenie -
Korzenie.
My was żywimy, my tworzymy soki,
co wzrost drzew pędzą het, aż pod obłoki...
Cieszcie się waszym pięknem, wspaniałą zielenią,
lecz wiedzcie, coście winne nam - czarnym korzeniom".
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz