Była raz Mrówka wyjątkowej siły.
O jej czynach legendy i pieśni krążyły,
bo kroniki nie znały tej mocy ramienia:
mogła sama udźwignąć dwa ziarnka jęczmienia.
A i odwagę miała, fiu! nie byle jaką:
umiała stawić czoło największym robakom
i sieć porwać pająkowi takiemu nawet, co to bąki łowi.
Światowego rozgłosu, zda się, była bliska.
Stanowiąc dumę mrowiska
i żyjąc w sławy ustawicznym blasku,
zapragnęła i ludzkich skosztować oklasków.
Więc gdy z wioszczyny niedalekiej gazda
na sprzedaż siano do miasta wiózł,
wgramoliła się na wóz
i jazda!
Aby z łatwością mogła być dojrzana,
siadła z brzegu, na liściu wystającym z siana,
i jedzie, pewna, że skoro ją zoczą,
by z bliska dogodzić oczom,
tłum - chłopcy, baby i dzieci -
jak do ognia się zleci.
Aliści zawód... Gdy w jarmarcznym ścisku
stanął wóz na targowisku,
biegną kupcy do siana: chłop chwali, ci ganią...
Nikt a nikt nie patrzy na nią.
Darmo nasza bohaterka
groźnie dookoła zerka,
pozy tak i owak zmienia -
wszystko mija bez wrażenia.
Obrażona, rozżalona,
do Kruczka, co pod wozem drzemał, rzekła wreszcie:
"Cóż to za ludzie w tym mieście!
Głusi, ślepi, nic nie wiedzą,
co się dzieje za ich miedzą.
Najwidoczniej tu o mnie nigdy nie słyszano,
chociaż jestem w mrowisku figurą tak znaną".
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz