Nie trudno by cię chwalić, Irys, pani miła,
Gdybyś kadzideł naszych nie odrzuciła
Stokroć razy - inna w tym niż inne nadobne
Damy pochlebstw łakome i co dzień sposobne,
By wysłuchiwać nowych. W cale im nie ganię
Słabości tej, albowiem owe śliczne panie
Z królami i bogami dzielą ją niechcący.
Ów napój zachwalany przez lud rymujący,
Ów nektar, władcy gromów przynoszony w dani,
Wino, którym poimy bogów tego świata,
To pochwała, Irydo; nie cenisz jej, pani.
Natura bogata,
Tak jak twoja, ku innym rozrywkom się skłania:
Lubisz dowcipne słowa, przyjemne zebrania,
Gdzie przypadek, zazwyczaj wielce pomysłowy,
Najróżniejszych dostarcza tematów rozmowy.
Gawędząc tedy z tobą świat sądzi uparcie,
Że pogwarka ta zawsze polega na żarcie
I że tylko jest pusta;
Machnijmy ręką na świat i na jego gusta.
Moim zdaniem, a za mną człek mądry to powie,
Wszystko powinno to znaleźć miejsce swe w rozmowie:
Rzecz poważna i błaha, nauka i fraszka,
Dowcip, fantazja, głupstwo, pocieszna igraszka.
Rozmowa to rabaty,
Gdzie flora hojną ręką sieje wszelkie kwiaty:
Pszczoła na każdym siada, niechże niczyje
Nie dotkną mnie przygany za to, że czasami
Również i bajki moje obdarza cechami
Filozofii odważnej i pełnej uroku,
A także subtelności. Czyście już w tym roku
Słyszeli o niej trochę, bo nowa rzekomo?
Mówią więc, że zwierzęta to tylko machiny
Bez myśli, tępe, wprawiane kryjomo
W ruch za pomocą sprężyny;
Wszystko w nich jest materią - nie istnieje dusza,
Nie wiedzą co to uczucie. Zwierzę się porusza
Równomiernie jak zegar, ślepo i bez celu.
Otwórzcie go, zajrzyjcie: spośród kółek wielu
Za duch świata niejedno wziąłbyś tajemniczy.
Pierwsze sekundy liczy,
Drugie za trzecim goni,
Trzecie porusza czwarte -
I w końcu zegar dzwoni.
Zwierzę, podług tych ludzi, nie jest więcej warte.
Coś je na przykład ugodzi,
A z tego faktu się rodzi
Naszym zdaniem wiadomość. Zaraz się otwiera
Przed nią droga mknąc w dalsze i dalsze przestrzenie,
Aż nowina do umysłu dociera
I tak powstaje wrażenie.
Powstaje! Ciekaw tedy jestem w jaki sposób?
Zdaniem wymienionych osób,
To z konieczności jedynie,
Bez uczucia i woli udziału,
Ciałem zwierzęcia płynie
Raz prędko, a raz pomału
Strumień różnych odruchów, które gmin w swej mowie
Smutkiem, okrutnym bólem czy tkliwą miłością,
Rozkoszą, weselem, radością
Lub jeszcze inaczej zowie.
Omyłka ta wprowadzać was w błąd nie powinna.
Cóż to jest zatem? Zegar. A my? To rzecz inna.
W takich słowach Kartezjusz sprawę tę wykładał.
(Śmiertelnik, co u pogan łacno by zasiadał
W gronie bogów - stał bowiem jakby na rubieży
Między człekiem a duchem; tak samo należy,
Kierując się przenośni poetyckiej szlakiem,
Umieścić między rodem ludzkim a mięczakiem
Człeka, co jucznych bydląt naturę posiada.)
Tedy autor nasz powiada,
Że spośród wszystkich zwierząt, które Pan stworzenia
Uczynił dziećmi swemi,
Ja jeden mam świadomość oraz dar myślenia
Na całej ziemi.
Sama to wiesz, Irydo, przecie bez wątpienia,
Że choćby zwierzę myślało,
Nigdy by nie dumało
Na temat myśli swojej oraz postrzeżenia.
Twierdzenia Kartezjusza jeszcze dalej idą:
Wcale nie myśli zwierzę;
W co zapewne z łatwością uwierzysz, Irydo,
A ja i w to uwierzę.
Kiedy jednak po lesie
Granie rogów daleko niesie,
A spokojne zarośla w istne piekło zmienia
Ludzka wrzawa, nie dając ni chwili wytchnienia
Zmykającej w popłochu zwierzynie;
Gdy nieszczęsna ofiara
Przeczuwając, że zginie,
Pogoń zmylić się stara
Na fałszywe prowadząc ją ślady -
Rogacz dziesięcioletni, najstarszy z gromady,
Zmusza siłą młodszego, by ten, ścieżki kręte
Wybrawszy, pomknął nimi, za nową przynętę
Służąc psom rozjuszonym. Jakże rozumować
Świetnie musi to zwierzę, by życie zachować!
Kluczy, zawraca, zwodzi - przebiegi, fortele
Godne największych wodzów i lepszego losu:
Takie mądre i tak ich wiele.
Ale cóż! Nie uniknie śmiertelnego ciosu.
Psy zagryzą jelenia, sprawi go myśliwy,
Chociaż zasłuży sobie na pogrzeb uczciwy.
Kiedy kuropatwa
Widzi, że jej dziatwa
W opresji się znalazła, jeszcze bowiem pióry
Młodziutkimi okryta nie może do góry
Wzbić się, by ujść przed śmiercią, co zastawia sidła -
Udaje ranną, chroma i po ziemi skrzydła
Ciągnie, psa i myśliwca oszukując snadnie.
Każdy łatwo zgadnie,
Że ptaszyna dowcipem familiję ratuje.
I gdy Łowca jest pewien, że pies ptaka dusi,
W przestworza ptak ulatuje,
Żegnając ich cięgotem. Jakże śmiać się musi,
Gdy człek ucieczką zdumiony
Próżno goni go wzrokiem, patrząc na wsze strony.
Istnieje na Północy kraina
Pełna lasów i tonąca w błocie,
A mieszkańcy jej, z ojca na syna,
W najgłębszej żyją ciemnocie,
Jak za czasów, których dziś nikt już nie pamięta;
Mam tu na myśli ludzi, ale nie zwierzęta.
Przemyślne to stworzenia, nadzwyczaj wytrwałe.
Wznoszą wielkie budowle, aby rozszalałe
Potoki, kiedy wzbiorą, z hukiem pędząc wody,
Nie zdołały wyrzucić w ich żeremia szkody.
Mostami łączą rzeki, strumienie i stawy.
Solidne to konstrukcje, nic ich nie naruszy:
Pod bale drzewa kładą fundament zaprawy
Mularskiej. I tak pośród leśnej głuszy
Pracują wszystkie bobry: nikt się nie wykręci,
Bo wspólnym jest ich dzieło. Pustota nie nęci
Młodych, którymi stare bobry bez ustanku
Kierują rad nie skąpiąc. I tak od poranku
Majster drepcze za majstrem, raźno się uwija,
Pilny, roztropny, rządny, nie szczędzący kija.
A więc republika Platona
Terminować byłaby godna
U nich ledwie - tak jest uczona
Ta familia ziemnowodna.
Jesienią, kiedy zbliża się zimowa pora,
Budują skrzętnie domy, dni całe i noce.
Mostem umieją złączyć dwa brzegi jeziora:
Takie mądra ich sztuka wydaje owoce.
Sąsiedzi bobrów, ludzie, darmo patrzą na to,
Próżno są otoczeni wiedzą tak bogatą:
Jeśli który napotka rzekę albo staw,
Losy falom zawierza puszczając się wpław.
Nikt przeto dowodzeniem, choćby doskonałem,
Nie zdoła wmówić we mnie, że bobry są ciałem,
W którym duch nie zamieszkał. Lecz powiem o wiele
Więcej, przytaczając śmiele
Słowa, które słyszałem od króla sławnego.
Ów obrońca Północy, pan słynący z męstwa
I wiekopomnych czynów, faworyt zwycięstwa,
Niechże gwarantem będzie przykładu mojego.
Monarcha ten, którego imię samo
Dla cesarstwa jest Porty niezdobytą bramą -
To król polski; królowi człek zawsze uwierzy,
Bo król nigdy nie kłamie. Owoż na rubieży
Jego państwa - powiada - niby hufce zbrojne
Zwierzęta jak świat światem krwawą toczą wojnę.
Od lat setek nienawiść tam z ojca na syna
Przechodzi - i odnawia się wojny przyczyna.
Czworonogi te, które dzieli waśń odwieczna,
Podobne są do lisów: to brać ich cioteczna.
Doprawdy nie wiemy,
Czy doszli do równej sztuki
Nawet ludzie epoki tej, w której żyjemy.
Posterunki graniczne, widety i szpiedzy,
Wycieczki i zasadzki: nie znalazłbyś luki
W tej przeklętej i zgubnej wiedzy.
Prowadzić będą wojnę aż do sił ostatka.
Córka Styksu - zarazem bohaterów matka -
Uczy te stworzenia
Fortelów i doświadczenia.
Któż opisze ich czyny? Acheron podwoje
Winien otworzyć chyba, zwrócić nam Homera -
Jeden Homer umiałby opisać te boje.
Skoro zaś Acheronu brama się otwiera,
Niechże powróci do nas rywal Epikura.
Cóż by o tych przykładach miał do powiedzenia?
To, co i jam powiedział: w zwierzęciu natura
Może zdziałać to wszystko jakby od niechcenia,
Własnymi środkami jedynie;
Że pamięć jest cielesna, a nie darem nieba.
Z przykładów zaś podanych w moim wierszu płynie
Wniosek, że zwierzętom pamięci tylko trzeba.
Postrzeżenie wracając aż do miejsca dąży,
Które wspomnień nazwałoby składem -
A drogą tą krąży
Za obrazów uprzednio nakreślonych śladem;
Zawsze ujęte niby niewzruszoną ramą,
Obrazy wciąż wracają koleją tą samą,
Ażeby - myśl tu żadnej nie odgrywa roli -
Do wciąż tych samych skutków przywodzić powoli.
Inna zgoła jest u nas działania przyczyna,
Albowiem w człeku wola nowe czyny rodzi,
A nie obraz lub instynkt. Człowiek mówi, chodzi,
To kończy jedno dzieło, to nowe zaczyna,
Czując rozumną siłę w sobie:
I cała cielesna machina
Słucha jej w każdym sposobie.
Że między ową siłą a ciałem różnica
Zachodzi - pojąć łączniej, niźli czym jest ciało.
(W nim główna tkwi tajemnica.)
Siła ta każdym naszym poruszeniem włada
Z akuratnością doskonałą;
Lecz gdzie kryje się zasada,
Że posłusznym jej jest ciało?
Nad problemem tym wielu już debatowało:
Kto rękę moją wodzi, gdy trzymam narzędzie
Posłusznie i do pracy mej dopasowane?
A kto gwiazdy prowadzi w ich zawrotnym pędzie?
Anioły może na te olbrzymy przysłane.
Duch żyje w nas i wszystkie porusza sprężyny
Naszej cielesnej machiny.
Wrażenie powstaje. Skąd się ono bierze?
Nie wiem. Dowiem się tego tylko w Bóstwa łonie.
A jeśli mówić szczerze -
Tu sekret wam odsłonię:
Sam Kartezjusz nie wiedział - to równa go z nami.
To tylko wiem, Irydo - choćbym przykładami
Zwierząt innymi jeszcze wzbogacił poema -
Że w stworzeniach tych ducha, tak jak u nas, nie ma.
Jedynie
Człowiek owego ducha stanowi świątynię.
Zwierzę jednak jest wyższe niż roślina licha,
Chociaż - przyznajmy jej to - roślina oddycha.
Lecz nie skończyłem jeszcze, ciąg dalszy znajdziecie -
I ciekaw jestem, co mi wtedy odpowiecie.
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz