Kogut, bywalec i wyjadacz stary,
Siedział na drzewie. Chytry lis nadchodzi;
"Braciszku - rzecze - skończmy nasze swary,
Niech się raz przecie kogut z lisem zgodzi."
"Chcesz zgody? Szczerze?" - "Ach! szczerze:
Wieczne ślubuję przymierze
Z tobą i całym narodem kogucim.
Krwiożerczy tchórzów zuchwalstwo ukrócim,
Ja od was kanie i sępy odstraszę,
Niecne jastrzębie w ścisłe wezmę kluby,
Ale tymczasem, o kogucie luby,
Zejdź z drzewa: niechaj pojednanie nasze
Uścisk braterski uwieńczy,
A za twą całość lis honorem ręczy."
"Ach, lisie! - odparł kogut - jakaż dla mnie radość,
Że mogę nazwać ciebie bratem i kolegą!
Twemu żądaniu wnet uczynię zadość,
Bo oto, widzę, charty tutaj biegną.
Założę się, że tak spieszą,
Aby nam hasło pokoju zwiastować.
Zejdę więc i będziemy mogli całą rzeszą
Serdecznie się wycałować."
"Bywaj zdrów - lis mu na to - mam daleką drogę
I dłużej czekać nie mogę,
Więc kiedy indziej, mój braciszku miły,
Dokończę tej ważnej sprawy."
Rzekłszy wziął nogi za pas, czmychnął, co miał siły,
I znikł w tumanie kurzawy.
A kogut śmiał się z lisa.
Nie lada to sztuka,
Gdy kto oszusta oszuka.
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz