Podczas tyrana weselnych godów
Lud topił w garnkach wesoło swe troski.
Lecz Ezop inne wyciągnął stąd wnioski,
Że głupcy do uciechy nie mają powodów.
Gdy słońce miało wstąpić raz w związek małżeński,
Stawów obywatelki
Wnet krzyk podniosły wielki
Skarżąc się losem w przeczuciu swej klęski:
"Gdy przyjdą dzieci, straszna nam godzina!
Jedno słońce wytrzymać można ledwo z trudem,
Lecz kiedy zjawi się ich pół tuzina,
Wysuszą staw i wód mieszkanki,
Żaby i kijanki.
Żegnaj, bagno, sitowie, koniec z naszym ludem.
Zostanie nam jedyna
Styksu głębina."
Jak na zwierzątek tych ród biedny, mały,
Żaby niegłupio rozumowały.
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz