Chyży, wysmukły i zwrotny zając
Napotkał żółwia jakoś przebiegając.
"Jak się masz, moja ty skorupo! - rzecze. -
Gdzie to się waszmość tak pomału wlecze?
Mój Boże! Cóż to za układ natury!
Mnie w biegu i sam wiatr nie upędzi,
Żółw na godzinę, w swym chodzie ponury,
Ledwo upełznie trzy piędzi."
"Hola! - odpowie - mój ty wiatronogi:
Umiem ja chodzić i odbywam drogi:
Mogę i ciebie ubiec do celu."
Rozśmiał się zając: "Ha, mój przyjacielu,
Jeśli jest wola, ot, cel tej ochocie
Niech będzie przy owym płocie!"
To rzekł i rącze posunąwszy skoki
Stanął w pół drogi. Obejrzy się, a tam
Żółw ledwo ruszył trzy kroki.
"I na cóż - rzecze - ja wiatry zamiatam?
Nim on dopełznie, tak siebie suwając,
Sto razy wyśpi się zając."
Tu swoje słuchy przymusnął, Legnie pod miedzą - i usnął.
Żółw, gdy powoli krok za krokiem niesie,
Stawa na koniec w zamierzonym kresie.
Ocknie się zając - w czas właśnie!
Darmo się rzucił do prędkiego lotu,
Bo ten, co idąc, w pół drogi nie zaśnie,
"A kto z nas - mówi - pierwszy u płotu?"
Poprzedni wiersz *Spis wierszy*