Zoo, cóż ten napis w sobie kryje,
Jaś wyciąga mocno szyję,
chcąc zobaczyć, co za płotem,
lecz to wiąże się z kłopotem.
Spada z płotu wprost do klatki,
problem ma i pełne gatki.
Ach ciekawość, wciąż mną rządzi,
kto nie pyta, to i błądzi.
Teraz problem mam nie lada
i narzekać nie wypada.
Wokół klatka, wysokie mury
w środku niedźwiedzie pazury.
Czy ktoś pomóc mi tu raczy,
wielki krzyk pełen rozpaczy?
Rozbrzmiewa z niedźwiedziej klatki,
aż zbudziły się niedźwiadki?.
O śniadanko już podano,
a to jeszcze wcześnie rano.
Nic nie szkodzi teraz zjemy,
później pobaraszkujemy.
Gdy usłyszał Jaś te słowa.
O nie! Już w tym moja głowa,
jak ze strachu nie podskoczył
w mgnieniu oka mur przeskoczył.
Sam dokładnie nie wie jak
lekki poczuł się jak ptak.
Z lądowaniem gorzej było,
właśnie to, go obudziło.
Z wielkim hukiem spadł z tapczanu
i podziwiał świat z dywanu.
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz