W wiosennym słońcu się rodzi,
pośród milionów braci.
Otwiera życia dłonie,
by piękno świata wzbogacić.
Przenika go promień słońca,
dorasta w wiatru dotykach.
Deszczyk go z kurzu obmywa,
a śpiewów słucha słowika.
Dzieciństwo i młodość przemija,
uroda- ta jednak rozkwita.
Czerwień go z brązem przybrała,
aż w słońcu błyszczą mu lica.
Uniósł go wiatr jesienny
i rzucił w ramiona ziemi.
Niektórzy twierdzą umierasz,
lecz on staje się częścią ziemi.
Poprzedni wiersz *Spis wierszy*