Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki


Pan Franciszek


I
Nic milszego, powiem szczerze,
Jak widok pana Franciszka,
Kiedy się do książki bierze,
Aby uczyć z mej braciszka.


Pań Franciszek - to nie Franio!
Franio... także mi osoba!
Co to musi chodzić z nianią
Tam, gdzie niani się podoba!


Pań Franciszek rok dziewiąty
Zaczął jakoś w same żniwa;
W szkole w ławce siedzi piąty
I powagi tam zażywa.


Pan Franciszek nie tak dawno
Był, ot sobie! to ni owo!
Nawet powiem rzecz zabawna,
Nie dorastał stołu głową!


Aż w tym roku - co za zmiana!
Nie uwierzyłby nikt zgoła,
Wyrósł raptem aż na pana
I jest wyższy, gdzie! od stoła.


Zaraz nabrał innej miny:
Ręce czyste, kurtek nie drze,
A przygładza tak czupryny,
Jak profesor na katedrze.


II
Dawniej... różnie to tam było:
Ojciec woła go do gości,
A tu ciągnij z kąta siłą,
Myj, przebieraj jegomości!...


A przy stole!... Mój ty Boże!
Toć i wspomnieć dziś niemiło;
Sam Antoni tylko może
Opowiedzieć, jak to było.


Teraz, kiedy szastnie nogą,
W prawo, w lewo się ukłoni,
To napatrzeć się nie mogą
Stara niania i Antoni.


A czy wiecie, skąd te zmiany,
Skąd tak grzeczny pan Franciszek?
Oto podrósł Jaś kochany,
Jaś najmilszy, Jaś braciszek.


Dla braciszka to przykładu
Tak się panicz ślicznie sprawia,
Taki czysty do obiadu,
Tak przystojnie się zabawia.


Dla nauki to braciszka
Tak do książki rad się bierze;
- Ja szanuję, powiem szczerze,
Za ten takt pana Franciszka!


Maria Konopnicka


Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki


Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz