Dzisiaj rano, kiedy to Słońce,
Już z niebiosa na Świat patrzyło,
Ptaków szepty wezwały mą duszę,
Na ich drzewie się coś wydarzyło.
Dusza siadła na czubku drzewa,
I z ptakami rozmawiać też chciała,
Ptaków świergot był słodki i ciepły,
W jego brzmienie się cała wtulała.
I choć jeden przez drugi głosik.
Do mej duszy słodko docierał,
Zrozumiała o co im chodzi,
I kto na nie z dołu spoziera.
To skrzydłami cztery machnięcia,
I gałęzie poniżej też cztery,
Księżyc wisiał na zmarszczki złapany,
Swym uśmiechem witając się szczerym.
Teraz musi z ptakami pozostać,
Nim wieczoru nadejdzie pora,
I odzyska siły by znowu,
Na niebiosa wejść Księżyc zdołał.
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz