Obok stawu, w trzcinie żaba zamieszkała,
Która jak to żaby ciągle rechotała.
A od innych żabek tym się wyróżniała,
Że całe swe życie tylko narzekała.
A to, że ma nogi długie jak dwa kije,
A to, że jej brzuszek wciąż tyje i tyje.
Więc pewnego razu wnet postanowiła,
Że przecież nie będzie całe życie tyła,
Że trzeba jej diety żeby się odchudzić
By się móc figurą znakomitą chlubić.
Więc postanowiła: "Nie jem tydzień cały,
Choćby mi najlepsze muszki tu latały
I choćbym przekąskę pyszną schrupać miała,
Nie przełknę nic! Basta! Muszę być wytrwała!"
Poniedziałek, wtorek- jakoś wytrzymała,
Ale o przekąskach bez przerwy myślała.
W środę zaś i czwartek ćwiczyła zawzięcie
Po to, żeby nie jeść no i mieć zajęcie.
W piątek zaś leżała strasznie wyczerpana,
Bo ją po ćwiczeniach bolały kolana.
W sobotę nie mogła z łóżka nawet wstać,
Więc postanowiła cały dzionek spać.
No, bo, po co komu martwić się wstawaniem,
Skoro pusty talerz czeka na śniadanie.
Jednak, gdy w niedzielę otworzyła oczy,
Myślała, że z głodu ze skóry wyskoczy.
"Na co mi to wszystko?"- żaba pomyślała.
"Na co mi figura, gdym tak wygłodniała!
No i z mej figury nie mam przyjemności,
Ponieważ w mym brzuszku już tydzień głód gości."
No, więc poszła biedna usiąść nad brzeg stawu,
By nałapać muszek, najeść się obiadu.
A gdy była syta poszła odpoczywać
I przysięgła sobie diety nie zażywać.
Nie wygląd a czyny muszą mnie odmienić,
Więc zatem mi trzeba charakter odmienić,
Bo przyjaciół nie mam nie ze złej figury,
Lecz od marudzenia i mej złej natury.
Poprzedni wiersz *Spis wierszy*