Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki


Król i pasterz


Onego czasu pewien pasterz młody
Strzegł wiernie królewskiej trzody.
Owce, jagnięta jak na drożdżach rosły,
Słowem, szło wszystko jak z płatka.
Wierność to cnota na świecie tak rzadka,
Że o pasterzu wieści się rozniosły
Aż do królewskiego dworu.
Król, nie chcąc rzeczy ocenić z pozoru,
Odwiedził ustronne niwy,
Gdzie ze swą trzodą żył pasterz szczęśliwy,
I ocenił w czas niedługi
Wiernego stróża zasługi.
Rzekł zatem: "Twoja cnota słuszny podziw budzi,
Rzuć trzodę, jesteś godzien być pasterzem ludzi.
Niezłomną prawość nagradzając w tobie,
Najwyższym sędzią królestwa cię robię."
Pasterz, od świata żyjący z daleka,
Gdy wiódł swoje owieczki nad brzegi strumyka,
Jednego tylko widywał człowieka -
Pustelnika.
Nie znał więc ludzi, nie znał dworskiej wrzawy,
Lecz miał zdrowy rozsądek, cnotę, umysł prawy,
A te przymioty i zawsze, i wszędzie
Najwięcej znaczą na każdym urzędzie.
Mądrze więc dzierżył ku królewskiej chwale
Sprawiedliwości wielowładną szalę.
Pustelnik w czasu niewiele
Rzuca swą odludną celę,
Przybywa do pasterza. "Powiedz, to sen może?
Ty ulubieńcem króla! Lecz wyznam w pokorze,
Śliskie są królewskie progi.
Radzę, posłuchaj przyjaznej przestrogi:
Nie ufaj łasce, nie dowierzaj sobie,
Strzeż się dworaków, może już w tej dobie
Na zgubę twą zdradnie czyha
Zawiść i pycha."
Zaśmiał się pasterz, a pustelnik na to:
"Łaska, jak widzę, nieprzezornym czyni,
Pomnij, że zmienną jest losu bogini,
A wzgarda możnych zwykłą cnót zapłatą.
Jesteś, jak ów ślepy, co szukając kija,
Wziął w rękę żmiję od mrozu skostniałą.
"Stój! Zawołał przechodzień, co czynisz, to żmija!"
"To kij" - "To żmija, mówię! Na cóż by się zdało
W błąd cię wwodzić?" - "Nikt waści o radę nie pyta,
Zazdrościsz, żem ja znalazł kij, nie ty... i kwita!"
Tymczasem, gdy niebaczny cieszy się z odkrycia,
Gad, ciepłem ocucony, pozbawia go życia.
I z tobą tak się stanie, może gorzej jeszcze."
"A cóż nad śmierć gorszego?" - "Tysiączne zgryzoty,
Obawa hańby, sromoty
Będą krwawić twą duszę." Te wyrazy wieszcze
Sprawdziły się niebawem. Przez niecne zabiegi
Przedajnych świadków zebrano szeregi,
Skargę przed króla wniósł motłoch potwarczy,
Że sędzia swymi wyroki frymarczy,
Że okłamując świat udaną cnotą,
Stawia pałace za przekupstwa złoto.
Król spieszy w sędziego progi
I widzi wszędzie świadectwo prostoty:
Nagie ściany, sprzęt ubogi.
Oszczercy nie umilkli. "Gromadzi klejnoty,
Żyje skromnie jak odludek,
Lecz ma w komnacie skarbów pełną skrzynię
Zamknięta na dziesięć kłódek,
Ona zaświadczy o jego przewinie."
Otwiera pasterz zamki: widok niespodziany!
Zamiast klejnotów łachmany,
Stara odzież wieśniacza! "Oto skarby moje -
Rzecze - kiedym je nosił, biedny, lecz szczęśliwy,
Omijała mię zawiść, troski, niepokoje.
Biorę je znów i wracam na rodzinne niwy,
Rzucam wielkość złączoną z cierpienia nawałem,
Królu, gdym był u szczytu, cios ten przeczuwałem,
Lecz żal mi było przerwać rozpoczętą drogę,
Wiedząc, że moim bliźnim dobrze czynić mogę,
Bo któż, co sprawiedliwie swą wartość ocenia,
Powie, iż nie ma żądzy sławy i znaczenia?"

Jean de La Fontaine


Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki


Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz