Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki


Lis kusy


Stary lis, co sto razy był peregrynantem,
Podwójną prawie chytrość dała mu natura,
Wielki zjadacz królików, wielki łapikura,
Gdy szedł, na milę wkoło czuć go było frantem,
Lecz i nań dopust boży spadł jednego razu:
Dobrze odwietrzonemu nie umknął żelazu.
Życie zratował, ale ogona postradał.
Myśli, jakby tu pokryć tak sromotną wadę.
Właśnie też wtedy lisy miały radę,
Poszedł na nie, głos zabrał i w ten sposób gadał:
"Bracia, póki przesądy będą nami rządzić,
Nie możemy tylko błądzić.
Że nasz dziad nosił ogon, i my go nosimy:
Innej przyczyny nie ma. Lecz gdy w rzecz wejrzymy,
Na cóż on się przyda, proszę?
Próżno się po prochu szasta
Albo się w błocie zachlasta.
Więc ja z miejsca mego wnoszę,
Żeby tych nad potrzebnych pozbyć się ciężarów."
Ktoś mu rzekł: "Przyrodzenia nie gardziemy darów,
Możem jednak pójść za twoim przykładem;
Ale obróć no się zadem!"
Aż tu zaraz pełno huku,
Jak się wezmą śmiać wszyscy do rozpuku.
"Ach, jakiż teraz nielusy!
A pfe, kurta, a pfe, kusy!"
Szpetność się jego pokazała jawna:
Tajemne części nie miały zasłony.
Lisy więc noszą ogony,
Jak nosiły z dawien dawna.

Jean de La Fontaine


Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki


Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz