Droga do sławy po różach nie wiedzie.
Dwaj wędrowcy, w wielkiej biedzie,
Szukając szczęścia w nieznanej krainie,
Szli przez pustynię.
Alić nad brzegiem potoku
Zjawia się nagle ich oku
Słup, na nim napis wyryty:
"Wędrowcze, jeśli pragniesz niezłomnie i szczerze
Ujrzeć to, za czym błędni gonili rycerze,
Posiąść dostatki i wielkie zaszczyty -
Silnym ramieniem przepłyń bystre fale.
Po drugiej stronie na skale
Zobaczysz słonia z kamienia,
Weź go na barki i nieś bez wytchnienia
Na stromą górę, której szczyt wysoki
Dumnie sterczy nad obłoki."
Jeden wędrowiec czyta, kręci głową,
Pilnie waży każde słowo
I tak powiada:
"To płochy żart albo zdrada.
Potok się zdaje ciężki do przebycia -
Szkoda sił, szkoda życia!
A jeżeli (dajmy na to)
Bez szwanku go przepłyniemy,
Cóż będzie naszą zapłatą?
Słoń kamienny, głuchy, niemy!
Gdzież siłacz, co go uniesie?
Chyba ty, o Herkulesie!"
"Ja popłynę" - rzekł drugi. - "Ha, szczęśliwej drogi!
Chcesz skręcić kark złamać nogi,
Wolna wola. Co do mnie, bez ogródki powiem,
Nie chcę się rozstać z życiem lub ze zdrowiem
Dla jakiejś głupiej przygody."
To rzekłszy, nad potokiem wstrzymał swoje kroki.
Towarzysz bez wahania skoczył w nurt głęboki,
Przepłynął spienione wody,
Zobaczył słonia - resztę sił wytęża,
Niesie go z trudem na szczyt stromej skały
I spostrzega gród wspaniały.
Wtem słoń głos wydał. Ze szczękiem oręża
Zbrojnych gromada
Z miasta wypada
I bieży na wędrowca. Lecz ten bez obawy
Sposobi się na bój krwawy
I śmierć godną bohatera
Zamiast ucieczki wybiera.
Nowy dziw: rycerskie roty,
A za nim naród cały,
Królem swym go obwołały
W nagrodę męstwa i cnoty.
Nie dał się długo prosić, bo był tego zdania,
Że kto słonia niósł, zniesie ciężar panowania.
Do wielkich czynów niewiele pomaga
Zbytnia przezorność i zimna rozwaga.
Zapał, nie mędrkowanie, odnosi zwycięstwo,
Bo Fortuna jest ślepą i ślepym jest męstwo.
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz