Garnek okropny, rdza i same dziury,
ale on twierdzi, nieprawda, to bzdury.
Blacha gruba, pancerna, jestem prawie nowy,
do pracy zwarty i zawsze gotowy.
Nierozważna wrona, strach pomyśleć, ale
tym, że rdza i dziury, nie przejęła się wcale.
Raz za razem do gara wrzuca groch, buraki,
porę, ryż i marchew, a skądże te ptaki.
Sroka srogo spogląda, próżno wzrokiem krąży,
wrona nie wie dlaczego, sprawę gara drąży.
Daremne jej próby, racja, to nie wszystko,
upór wrony większy, gar na palenisko.
Stawia, wodę leje, o rety, rety, co się tu dzieje,
Woda, woda ciurkiem wokoło się leje,
a gromada ptaków, po prostu się śmieje.
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz