Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki


W starym lesie na polanie


W starym lesie na polanie
zebrał się owadów rój.
Znowu zaczną wałkowanie
materiałów ten sam zwój.

Moskitierę rozstawiły
by im nie przeszkadzał nikt.
Tak na apel się stawiły
całą chmarą. W jeden mig!

By tradycji obrad sprostać
i nie stracić myśli wątku,
nie wysilać się a dostać...
zaczynają od początku.

Jak przed ptactwem się uchronić,
żywiołowych, różnych klęsk.
Jak już więcej łez nie ronić,
jak spokojne życie wieść.

Pełną garścią i z godnością
z życia brać, co życie da.
W ciągłym strachu, to z pewnością,
już nie mogą dłużej trwać.

I co wcześniej uchwalili...
By chcieć całym lasem trząść,
muszą wszyscy, w jednej chwili,
przede wszystkim w garść się wziąć.

Nie drżeć jak osiki listek,
chować głowę jak struś w piach
co jest jasne, oczywiste.
Pierwszy wniosek... zwalczać strach!

Trzeba tylko sposób znaleźć,
nie być tchórzem tak jak ssak.
W swojej grupie się odnaleźć,
wypowiadać słówko... tak!

Przy czym, żeby twarz zachować,
nie być pysznym tak jak paw,
trzeba się zorganizować
i pilnować własnych spraw.

Tego było już za wiele
na owadzi mały łeb.
Zrozumiały, lecz niewiele.
Chcą czasami mówić... nie!

Przyglądały się im ptaki
i jak niesie lotna wieść
podzieliły ich na takich
kto szkodnikiem jest, kto nie.

Jak poruszać się w przestrzeni
to nie sztuka byle jaka.
Złe nawyki jak wyplenić
lepiej widać z lotu ptaka.

Widać, że na bożym świecie
walczyć trzeba wciąż z robactwem.
Wszystko dziwnie się dziś plecie.
Święta prawda, zło z krętactwem.

A tymczasem na polanie
w starym lesie... Jednym zdaniem...
Nic się dziś nie wydarzyło,
po staremu jest jak było.

A dlaczego tak się dzieje,
że nie mogą dojść do ładu?
W społeczeństwie grup owadów
nie ma ładu ani składu?

Po to właśnie się zebrały
na polanie w starym lesie,
odpowiedzieć na pytanie:
czemu wieść się taka niesie?

Każda plotka jest stugębna
i choć przyszła demokracja,
po staremu, jak bezzębna,
rządzi młoda generacja.

Dalej wzrasta bezrobocie,
nie ma co do garnka włożyć.
By nie grzęznąć po pas w błocie
trzeba świetność nam odtworzyć.

Spadły na nas obowiązki,
na nas, młodą generację.
Z kapitałem, bez nawiązki
otworzymy restaurację!

Nadzwyczajne! Rewelacja!
Dał się słyszeć brzęk owadów.
To jest proste! Restauracja!
Dość wiwatów! Dosyć czadu!

Późno jakoś się zrobiło...
Słońce zaszło, hen za lasem.
Taki apel! Jak nam miło!
Jutro zaczną... A tymczasem

ptaki dawno odleciały,
opuściły stary las.
Tuż po zmroku słodko spały.
Nie ich sprawa, póki czas.

Słońce wstało... Na polanie
w zgodnym rytmie praca wre.
Zaraz przerwa na śniadanie...
Jak na razie nie jest źle!

Fundamenty wylewają,
ktoś do kąta schował się?
Niemożliwe! Wyciskają
krwawej pracy piętno swe.

Pracą motyl dyryguje,
on najstarszy rangą jest.
W rytmie wiatru podryguje,
to Admirał. Kropka. Cześć.

Skrzydła czarne, ubarwione,
rozpostarte ma szeroko.
W paski białe i czerwone.
Argusowe jego oko.

Koryguje wiele postaw
wobec życia, losu, biernych.
Choć to praca jest od podstaw
i wysiłek to niezmierny.

Na budowie chrzęst i chrobot,
trzaski, zgrzyty i cykanie,
dzwonki, chrobot, skrzyp i klekot
i wzajemne zagłuszanie.

Starannością zadziwiają
i choć czasem w brzuchu burczy,
siódme poty wyciskają.
Tak pracują, że aż furczy.

Bezpośrednio po śniadaniu
zabrał głos admirał motyl
mówiąc coś tam o przetrwaniu,
czy coś podobnego o tym.

Kto był w pracy użytecznym,
kto pracował a kto nie.
Kto owadem pożytecznym,
kto z nich dziś wyróżnił się.

W pracy więc się wyróżniły
pszczoły, mrówki i biedronki.
Gnojak wypruł sobie żyły
a kruszynek... zbijał bąki.

Pająk piękne tkał dywany,
łapał przy tym na lep muchy.
A jelonek rogacz znany
podczas pracy robił fuchy.

Po miesiącu z wielkim trudem
postawiły restaurację.
Motyl z funkcji zrezygnował,
uprawnienia dał szczypawce.

Nikt wszak nie chce dziś kierować
społeczeństwem tak jak to.
Dla nich zdrowie, czas marnować
i niechybnie pójść na dno.

Na spotkanie w starym lesie
idzie chłopiec i coś niesie.
W ręku muchę w kropki trzyma,
czeka tu już nań dziewczyna.

W jasnych włosach ma motyla.
Czy ten motyl to admirał?
Są radośni i są młodzi,
nic ich więcej nie obchodzi.

Uczą życia się od nowa,
jak naturę opanować.
Nie ma co tu dużo gadać...
I jak bajki opowiadać!

Trudno znaleźć swoje miejsce
w każdym głupim społeczeństwie.
W takim, nawet pośród swoich,
jeden się drugiego boi.


Sara Segal


Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki Bajeczki


Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz