Gorzko płakał pastuszek siedząc nad strumieniem,
że mu rzeka zabrała ulubione jagnię.
"O, wody! - lamentował - gdzie macie sumienie?
Baraniątko podchodzi, bo napić się pragnie,
a tu fala zdradliwa
biedactwo nagle porywa".
"Niesłusznie wszystkim wodom zarzucasz brak sumień -
żachnął się Strumień.
- Gdyby rzeka ta była, jak ja, przeźroczysta,
różnicę poznałbyś snadnie.
Ona to, ona tylko z siły swej korzysta,
łupy zbójeckie ukrywając na dnie.
Tam jej wypraw bandyckich znajdziesz plon obfity:
chłopskie siermięgi, pańskie aksamity...
Tam topielce - ofiary chłopięcych igraszek...
Ale moje dno czyste: żwir i żółty piasek.
I choćby podziemne żyły
się potoku wzmocniły,
krzywdy by nie doznała najmniejsza wioseczka:
nawadniałbym jej łąki - nie porwał listeczka".
Tak szemrał Strumień z zupełną w to wiarą.
Ale oto po dniach paru
czarna chmura usiadła na pobliskiej górze.
Ryknął grom jeden, drugi i deszcz przeszedł w burzę.
Szeroko wody Strumyka wylały.
Krzyki, lament we wsi całej,
Płoty, bydło, sprzęt porwany
hen unoszą w dal bałwany.
Woda rozbiła i pastuszą chatkę,
a on sam też utonął z całym swoim stadkiem.
Wzorem owego strumienia
niejeden człowiek się zmienia.
Poczciwy, póki biedny: serce, duszę da ci.
Drapieżny, gdy się wzbogaci.
cierpliwości".
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz