Wielki krzyk podniosły słówka,
jak nas pisze ta stalówka.
Błąd za błędem ciągle skrobie,
nic nie robiąc z błędów sobie.
Nie pomogły słówek prośby,
ni lamenty, ani groźby.
Błąd za błędem stoją w rzędzie,
ta następne błędy przędzie.
Słówka drapią się po główce,
czy wybaczyć tej stalówce.
Jak nauczyć ją rozsądku,
jak przywołać do porządku?
Czy możliwe, by stalówka
wiedząc, że jutro klasówka
żarty sobie z nas robiła,
wielki zawód nam sprawiła.
Jak pokonać błędów stos?
Jak stalówce przytrzeć nos?
Słówka bliskie już rozpaczy,
a jak błędy ktoś zobaczy.
Słownik mógłby ją nauczyć,
jak ma błędy stąd wykluczyć.
Gdy usłucha jego rad,
żyć z nim będzie za pan brat.
Z ortografią żyć w przyjaźni
brak wam chyba wyobraźni.
Nigdy na to się nie zgodzę,
jego miejsce na podłodze.
I rzuciła słownik w dół,
Krzyś zaś stuknął głową w stół.
Przetarł oczy, podniósł słownik
nich to będzie mój przewodnik.
W ortografii świat z nim ruszę,
popracować przecież muszę.
Aby błędy wszystkie znikły,
co z zaniedbań mych wynikły.
Poprzedni wiersz *Spis wierszy* Następny wiersz